- autor: Papaj, 2014-05-15 00:47
-
Czytaj w rozwinięciu.
Od początku maja Gród Będziemyśl rozegrał już cztery ligowe spotkania. Zaniedbane ‘reporterskie’ obowiązki postaram się nadrobić w tym artykule. Działo się sporo, ale z różnych mniej lub bardziej ważnych powodów nie umieszczałem na bieżąco relacji z poszczególnych spotkań. Pierwszego maja, w Święto Pracy, Gród pojechał do Ropczyc, by mierzyć się tam z Czekajem. Po zwycięstwie nad Olchovią liczyliśmy na kolejne ważne trzy punkty, które pozwoliły by umocnić się na piątym miejscu w tabeli (a nawet ciągle marzyć o włączeniu się w walkę o pierwszą ‘czwórkę’ naszej ligi). Od początku spotkania Gród narzucił własny styl gry, czyli starał się utrzymywać przy piłce. Wiele akcji wychodziło Będziemyślanom, graliśmy dobrze środkiem pola, ale brakowało skuteczności i jakości przy dośrodkowaniach skrzydłowych. Rywale w 20 minucie meczu wyszli na prowadzenie, strzelając gola z rzutu karnego. Gród szybko odrobił straty i wyrównał stan meczu po golu Żurada. Do przerwy było 1:1. Źle zaczęło się dziać od początku drugiej części meczu, kiedy fatalnie zaczęła grać nasza defensywa. Można powiedzieć, że sami strzeliliśmy sobie trzy gole i przegraliśmy 4:1. Rozgoryczenie było spore, bo po głupich błędach straciliśmy cenne punkty.
Już 4 maja przyszło nam się mierzyć z pretendentem do ligowego awansu, Paszczyniakiem Paszczyna. Na boisku w Olchowej chcieliśmy odrobić to, co przed trzema dniami straciliśmy w Ropczycach. Kibice zgromadzeni na trybunach mogli być zaskoczeni tym, jak od początku meczu grał Gród. Drużyna dowodzona przez Dariusza Kazneckiego zdecydowanie przewyższała faworyta z Paszczyny, grała dojrzale, odważnie, wymieniając dużo podań i konstruując bramkowe okazje. Wszystko na nic, skoro po kilkunastu minutach gry rzut rożny rywale zamieniają na bramkę. Po raz kolejny przegrywamy po błędzie w destrukcji. Choć nasza gra po utracie gola w ogóle się nie zmieniła, nie byliśmy w stanie wykorzystać optycznej przewagi. W drugiej połowie jeszcze dwa stałe fragmenty w podobny sposób rywale zamienili na bramki i przegraliśmy 0:3.
Do Stasiówki pojechaliśmy bez naszego trenera. Realizowaliśmy jednak to, co nasz szkoleniowiec wpaja nam do głów podczas każdego z treningów. Utrzymywanie się przy piłce znowu nie przyniosło spodziewanych efektów, ponieważ cały wizualny efekt psuły błędy w obronie, po których rywale zdobywali gole. Z perspektywy ‘suchego’ wyniku, znowu gładkie 3:0.
Te trzy spotkania obnażyły nasze słabości. Straciliśmy 9 punktów, 10 bramek , zbliżając się jednocześnie do dołu tabeli. Mimo, że wyników nie było, cieszyła długimi fragmentami gra naszej drużyny. Gród gra już coraz lepiej w piłkę, w taką piłkę jakiej mozolnie uczy i wbija nam do głów trener Kaznecki. Oby tylko to zaczęło przynosić spodziewane efekty.
W czwartym majowym meczu przyjechał do nas MULKS z Pustynii. Osłabiony (tak mówiono) gładko przegrał z Grodem w Olchowej. Wynik 9:2 to najwyższa wygrana w historii naszego klubu.
O tym spotkaniu nie ma się co rozpisywać. Można jedynie dodać, że to i tak niski wymiar kary, bo marnowaliśmy wiele dogodnych bramkowych okazji.
Gród teraz walczy o obronę miejsca 5 w tabeli. Do końca sezonu cztery spotkania. Zagramy z dwoma kandydatami do awansu i to poniekąd my swoją postawa możemy rozdawać karty w walce o awans.