Gród Będziemyśl zdobył jeden punkt, remisując w Borku 2:2 (0:1). Więcej w rozwinięciu.
W niedzielę 3 kwietnia w ramach 18 ligowej kolejki piłkarskiej B-klasy, wybraliśmy się do Borku Wielkiego, by stoczyć bój o kolejne ligowe punkty.
Każdy kto chociaż raz był na meczu w Borku, a jeszcze lepiej, każdy kto grał na owym stadionie chociaż raz w życiu, już przed meczem wiedział, co czeka lidera z Będziemyśla.
Stan „murawy” tak fatalny, że słowami opisać się tego nie da. Atmosfera na trybunach „gęsta”, ale to będziemyska grupa kibiców, po raz kolejny pokazała jak liczną ekipą nas wspiera.
Do pierwszego składu po kontuzji wraca Szczęch, nie było dziś z nami natomiast naszego kapitana Bołby, który musiał pełnić służbowe obowiązki.
Początek meczu… (inaczej), cały mecz wyglądał tak samo. Piłka przez dłuższy okres czasu była w powietrzu, owszem, można ją było próbować sprowadzić na ziemię, ale gra dołem na takiej „płycie” graniczyła z cudem. Automatycznie więc, przyjezdnym odebrano największy atut, bo mimo starań, „gra piłką” nie była dziś możliwa. Poza tym, stałe fragmenty, głównie te zza linii bocznej, czyli popularne „auty”. To właśnie po nich, gospodarze stwarzali pod naszą bramką największe zagrożenie, ale to już w Borku jest regułą.
Tak naprawdę nie zazdroszczę kibicom, którzy musieli oglądać tą 90 minutową ”kopanine”.
W 20 minucie spotkania swój zespół na prowadzenie mógł i powinien wyprowadzić Tryczyński,ale jego lob przeleciał tuż nad bramką bronioną przez gospodarzy.
Na prowadzenie w 25 minucie spotkania wyprowadził zespół z Będziemyśla, Jasek. Rzut wolny z około 20 metra (może lepiej, tuż za linią pola karnego) i popularny „Jasiu” uderza po profesorsku, w róg bramki, nie dając golkiperowi gospodarzy żadnych szans. Gospodarze mieli swoje bramkowe okazje głównie po zamieszeniach w naszym polu karnym, ale nie było ich dużo.
Do przerwy 0:1.
Od początku drugiej części gry, trener Kaznecki na plac gry wprowadził dwóch „świeżych” graczy, Marcinka M. i Działowskiego. Niestety drugie 45 minut zaczęliśmy źle i nie potrafiliśmy opanować haosu, jaki narzucili nam gospodarze. Efektem było pięć minut, które wstrząsnęło liderem.
W 55 minucie rywale doprowadzają do wyrównania a w minucie 60 wychodzą na prowadzenie. Oba gole padały z bliska i po sporym zamieszaniu pod bramką strzeżoną przez Niemca.
Dopiero to spowodowało, że zaczęliśmy grać nieco lepiej. Szkoleniowiec Będziemyślan postawił wszystko na jedną kartę, wpuścił na boisko cały zasób ofensywnych graczy i zmienił ustawienie na
3-4-3. Dopiero w 80 minucie udało nam się doprowadzić do wyrównania. Po raz kolejny znakomite wejście na plac gry notuje Marcinek M., który znowu strzela bramkę dla swojego zespołu.
„Joker w talii” Kazneckiego mógł zostać prawdziwym bohaterem, ale w doliczonym czasie gry zabrakło mu centymetrów, aby dojść do piłki i wepchnąć ją do bramki.
Remisujemy na bardzo trudnym, nielubianym przez nas terenie w Borku Wielkim. W dwumeczu tracimy z Borkovią aż 5 punktów (porażka w rundzie jesiennej).
Tego remisu, nie traktował bym jednak jako potknięcia. Teren, na którym graliśmy jest naprawdę wymagający. Inne wyniki tej kolejki pokazały, że każdy z każdym w tej lidze, rywalizuje jak równy z równym. W tabeli nic nie straciliśmy. Podtrzymujemy serie ośmiu (!) ligowych meczów z rzędu bez porażki. Dziś straciliśmy dwa punkty i zakończyliśmy serię aż siedmiu ligowych zwycięstw z rzędu,co jest naszym absolutnym rekordem i co warte jest odnotowania.
Walczymy dalej !